Archiwa tagu: rynek sztuki

SZTUKA CZY BIZNES? SPOTKANIE AUTORSKIE Z DOROTĄ ŻAGLEWSKĄ

W jakiej kondycji jest polski rynek sztuki? Czy dyskusja o jego charakterze ma sens? Co o rynku sztuki mówią jego główni aktorzy? Czy w ogóle istnieje coś takiego jak rynek sztuki w Polsce? W ogniu tych i innych pytań znalazła się w ubiegły czwartek autorka książki „Sztuka czy Biznes” O sekretach antykwariuszy”, Dorota Żaglewska. 

Czytaj dalej

16. WARSZAWSKIE TARGI SZTUKI – RELACJA

Za nami 16. Warszawskie Targi Sztuki, jedno z najważniejszych wydarzeń artystycznych w Polsce. Jak co roku, od wielu lat, zaprezentowaliśmy w Warszawie obiekty z kolekcji Artykwariatu. Zobaczcie jak wyglądały 16. WTS w Arkadach Kubickiego!

 

Czytaj dalej

„AKADEMIA KARPETOLOGII.”

 

 

Gdzie Wschód spotyka się z Zachodem, czyli o dywanach

Co można powiedzieć o dywanach? Niby niewiele – chodzimy po nich, czasem odkurzamy, i już! Dlatego propozycję wykładu na ten temat w galerii ARTYKWARIAT przyjęliśmy z niejakim zdziwieniem. Czy jesteśmy dobrym miejscem do mówienia o dywanach? I kto będzie chciał o nich słuchać? Wątpliwości ustały kiedy Pan Mikołaj Pietraszak-Dmowski przesłał nam tytuł wystąpienia: „Akademia Karpetologii. Dywan – dzieło sztuki na podłodze”. Pierwsza część tytułu przypominała, iż istnieje nauka o dywanach. Zaś druga część uświadamiała, że dywan dywanowi nierówny, bywają te niezmiernie wysmakowane artystycznie, i te, które są tylko sposobem na izolowanie od chłodu.

Przykład wspaniałego dywanu perskiego na obrazie „Zaproszenie” Władysława Czachórskiego (1850-1911), z kolekcji galerii ARTYKWARIAT

Przykład wspaniałego dywanu perskiego na obrazie „Zaproszenie” Władysława Czachórskiego (1850-1911), z kolekcji galerii ARTYKWARIAT

Jednak prawdziwy przełom w dotychczasowym traktowaniu dywanów wyłącznie użytkowo przyniósł moment, kiedy to zobaczyliśmy na żywo przedmioty kolekcji prelegenta. Z początku niepozorne, zwinięte w rulony lub złożone w kostkę, wydawały się jedynie przyciężkawymi eksponatami. Lecz rozłożone, ukazane w całej okazałości, zaświeciły własnym światłem. Rozbłysnął jedwab, miękko zalśniła wełna, odsłoniła się mozaika barw. Nagle sensu nabrały abstrakcyjne motywy: środkowy ornament stał się mihrabem, a poboczne zdobienia: przedstawieniami świata sprzed pierwszego grzechu. I to był nasz wstęp do raju. Właściciel dywanów okazał się zarówno pasjonatem, jak i erudytą. Już wtedy, gdy planowaliśmy rozmieszczenie eksponatów, opowiadał o historii i sztuce kryjącej się za kobiercami.

Kolekcjoner w akcji, czyli Mikołaj Pietraszak-Dmowski opowiada o budowie dywanów

Kolekcjoner w akcji, czyli Mikołaj Pietraszak-Dmowski opowiada o budowie dywanów.

 

Od Anatolii, przez Persję, do Chin

Najlepsze miało się jednak dopiero zacząć. Na Spotkaniu ze Sztuką 17 listopada, pan Pietraszak-Dmowski uraczył nas dwugodzinną opowieścią, w której wątki teoretyczne mieszały się z praktycznymi, jakby skrojonymi dla kolekcjonerów, a systematyczna wiedza wprawnie przeplatana była soczystymi anegdotami.

O swej miłości do dywanów pan Pietraszak-Dmowski mówi tak:

Moje kolekcjonerstwo kobierców tliło się we mnie od dawna. Z zazdrością słuchałem relacji kolegi dyplomaty, który w latach dziewięćdziesiątych kupował na targu w Moskwie za niewielkie pieniądze wspaniałe kobierce kaukaskie i turkmeńskie. Wizyta w galerii z kobiercami w Getyndze rozbudziła prawdziwe emocje, ale ceny były na polską kieszeń zbyt wysokie. Przełom nastąpił, gdy pomogłem memu krewnemu kupić dwa dziewiętnastowieczne obiekty do jego dworu i zaraz potem żałowałem, że sam ich nie zatrzymałem. [1]

Zacznijmy od nazewnictwa. Czym dywan różni się od kobierca, a ten od kilimu? Otóż dwa pierwsze określenia dotyczą tego samego typu obiektu, inna jest tylko etymologia słów. Natomiast kilim charakteryzuje się brakiem runa, a więc dłuższego włosa na powierzchni. Na spotkaniu skupiliśmy na kobiercach i dywanach. W Artykwariacie usłyszeliśmy o rozmaitych ich funkcjach, bowiem są takie, które służą do modłów (w skrócie nazywane modlitewnikami), do ochrony i ozdoby wnętrza, jako nakrycia stołów, derki do jazdy konnej, a czasem po prostu… na handel z Europejczykami i Amerykanami. Tutaj trzeba wspomnieć, iż gusta zachodnie nieraz wpływały na wygląd tych dywanów, które tworzone były z intencją sprzedaży – by wspomnieć choćby o formatach dostosowanych do zachodnich wnętrz i kolorystyce kobierców. I tak zieleń to kolor zarezerwowany dla Mahometa, a więc zbyt święty, by zanadto nim szafować na dywanie pobożnego muzułmanina. Z kolei kolor czerwony, z niewielkimi dodatkami żółci, bieli i czerni, dominuje w kobiercach turkmeńskich. To, co podoba się na wschodzie, nie jest już w guście zachodnim, dlatego rynek europejski czy amerykański najbardziej ceni z kompozycje z błękitami czy zieleniami. Dlatego tak ważne jest, by znać tło kulturowe kobierców. Dywany typowe dla regionów silnie zislamizowanych, posiadać będą dekoracje abstrakcyjne, zgeometryzowane. Natomiast dla kobierców z Persji, gdzie zachowała się silna tradycja przedstawieniowa, charakterystyczne są motywy roślinne, zwłaszcza kwiatowe i zwierzęce, związane z wyobrażeniami raju.

Prezentacja najstarszego z kolekcji tureckiego kobierca modlitewnego z początku XIX w., tzw. Kirsehira

Prezentacja najstarszego z kolekcji tureckiego kobierca modlitewnego z początku XIX w., tzw. Kirsehira

Dywan – jak to się robi?

Znawca dywanów z pasją opowiadał o maleńkich osadach w dzisiejszym Iranie lub Iraku, gdzie tradycja tkacka przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. Nie zabrakło tu wątków technicznych, dotyczących typów krosna lub splotów różnorodnych dla poszczególnych regionów, a także odmiennych długościach włosa, zależnych od warunków klimatycznych miejsca powstania. W skrócie rzecz można ująć tak: im chłodniejszy klimat, tym runo dłuższe, im zaś goręcej, tym krótsze. Wyjątkiem byli Chińczycy, lubujący się w strzyżeniu utkanych już kobierców tak, by stworzyć trójwymiarowy efekt powierzchni, a więc o różnej długości włosa.

Jak mówi sam kolekcjoner:

Szlachetny kobierzec jest najczęściej gęsto tkany. Oznacza to w wielkim skrócie, że np. na powierzchni 1 dm2 znajduje się 10.000 węzłów, a to przekładać się może nawet na dwa dni pracy dla wprawnego tkacza. O kobiercach mówi się, że są „wiązane”. To bowiem, co wyróżnia kobierce spośród innych tkanin, to runo, wiązane na osnowie. Gdy zatem zwykła tkanina swoją konstrukcję zawdzięcza osnowie i wątkom, to kobierzec ma jeszcze strzyżony włos.

 

Tkacz musiał niekiedy mieć całą kompozycję ornamentyki w głowie – stąd czasem zdarzały się błędy w strukturze. Na zdjęciu prezentacja rzadkiego przykładu dywanu tkanego w poziomie – prawdopodobnie właśnie z powodu „rozlania” ornamentu.

Tkacz musiał niekiedy mieć całą kompozycję ornamentyki w głowie – stąd czasem zdarzały się błędy w strukturze. Na zdjęciu prezentacja rzadkiego przykładu dywanu tkanego w poziomie – prawdopodobnie właśnie z powodu „rozlania” ornamentu.

… i jak sprzedaje?

Na spotkaniu nie zabrakło smaczków z rynku sztuki. Wschodnie kobierce cieszą się popularnością na Zachodzie już od kilkuset lat. Choć największe obroty na tym polu miały miejsce w latach 70. i 80. XX wieku, kobierce stale i niezmiennie lubią Niemcy i Anglicy, kochają Włosi, a Amerykanów na nie po prostu stać. Niemcy wolą kontrastujące, geometryczne kompozycje kobierców kaukaskich, dlatego ceny bardziej stonowanych dywanów perskich są na ich rynku często korzystniejsze. Najważniejszym ośrodkiem w naszej części Europy jest Hamburg, również z uwagi na swój portowy charakter. Tam też aukcje dywanowe budzą podziw rozmachem i ilością obiektów. Warto pamiętać, iż wszystko, co ma swoją cenę, bywa podrabiane. Dlatego zalecamy oglądanie i kupowanie w towarzystwie specjalisty, i tu pana Mikołaja Pietraszaka-Dmowskiego możemy polecić bez wahania. Na porządku dziennym jest bowiem sztuczne postarzanie dywanów przez intensywne wystawianie ich na słońce, by spłowiały. A skoro o słońcu mowa…

Dywan – materia (nie taka) delikatna

Generalnie kobiercom nie szkodzi ekspozycja na upał czy mróz. Co więcej, drastyczne temperatury mogą pomóc zwalczyć największych wrogów dywanu: moli. Groźniejsza dla dywanów jest wysoka wilgotność, ułatwiająca powstawanie pleśni. Dlatego też tak trudno jest dobrze wyczyścić kobierzec. Pranie w pralce jest teoretycznie możliwe, ale już skuteczne wysuszenie wypranego dywanu to wyzwanie, także dla profesjonalisty. Dlatego pan Pietraszak-Dmowski zalecał tradycyjną metodę czyszczenia – uprzednio schłodzonego dywanu – śniegiem.

Kobierce w Polsce

Choć nasz kraj słynął ze wspaniałych kobierców do tego stopnia, iż nazwano szczególny typ dywanów perskich tapis polonaise (o takim przykładzie poczytacie tutaj: http://masterpieces.asemus.museum/masterpiece/detail.nhn?objectId=10315), współcześnie zainteresowanie tą tematyką jest niewielkie. Kolekcjonerzy – jeśli są, nie ujawniają się, a na aukcjach sztuki próżno szukać kobierców. A przecież mamy wspaniałe tradycje zbierania dywanów, na czele z Włodzimierzem Kulczyckim (1862-1936) i jego synem Jerzym (1898-1974), których kobierce możemy podziwiać na Wawelu i w Muzeum Tatrzańskim  (http://www.muzeumtatrzanskie.pl/?strona,doc,pol,glowna,1373,0,780,1,1373,ant.html

Wspaniałą kolekcję podarowała polskim odbiorcom także Teresa Sahakian (1915-2007), dzięki której kilkaset kobierców znajduje się w pałacu Pod Blachą w Warszawie (https://www.zamek-krolewski.pl/partnerzy/fundacja-teresy-sahakian-i-jej-zbiory)

Spotkanie ze Sztuką poświęcone kobiercom zmieniło punkt widzenia słuchaczy – niektórych, myślę, o 180 stopni. Warto doceniać te gałęzie kolekcjonerstwa, które w naszym kraju są niesłusznie zmarginalizowane. Oddajmy na koniec głos Mikołajowi Pietraszakowi-Dmowskiemu:

Wśród zbieraczy kobierców najważniejszym kryterium oceny obiektu jest jego wiek. Im dywan starszy, tym bardziej wartościowy i pożądany. Ale przecież, jeśli stare i przez to rzadkie dywany są poza naszym zasięgiem, bo są trudne do zdobycia i drogie, to przecież można jeszcze zbierać nowsze. One też kiedyś będą stare i z czasem nabiorą wartości. To proste odkrycie legło u podstaw mojej kolekcji i pozwoliło zacząć zbierać kobierce, które niekoniecznie są bardzo stare, ale ładne i dobrze wykonane. W dodatku są to często obiekty niedocenione i nie znajdujące innych amatorów, więc jeśli ktoś pozna się na ich urodzie, może je kupić po przystępnej cenie. (…) Moim zdaniem  kobierce trzeba oglądać jak obrazy lub plakaty.

Dorota Żaglewska


[1] Wszystkie cytaty wypowiedzi czerpię z tekstu Mikołaja Pietraszaka-Dmowskiego, przygotowanego na wystawę własnej kolekcji kobierców wschodnich w Muzeum Okręgowym w Pile (2013-2014 r.)

REKORDOWY PICASSO / cz.2

REKORDOWY PICASSO /cz. 2

Zgodnie ze złożoną obietnicą przyjrzymy się dziś kilku obrazom Picassa, których ceny wywindowały je do miana najdroższych obrazów na świecie.

Pobieżna analiza rankingu najdroższych prac nasuwa oczywiste wnioski. Znajduje się tam kilka nazwisk artystów, które wielokrotnie powracają. Jednym z nich jest Pablo Picasso, Hiszpan z urodzenia, który umiłował Francję, tam żył i tworzył przez kilka dekad, najpierw przez długi czas w Paryżu, przewodząc rewolcie kubistycznej, zawsze plasując się w czołówce artystów awangardy, ostatnie lata życia  spędził na południu Francji. Genialny artysta o żywiołowym temperamencie, celebryta w każdym calu, pozostawił po sobie olbrzymią spuściznę. Jego prace, obrazy, grafiki, rzeźby, ceramika, są szczególnie poszukiwane na rynku. Jego nazwisko, jak magnes, przyciąga miłośników sztuki. Wiele obrazów artysty znajduje się w kolekcjach publicznych, tak że gdy do sprzedaży trafia ciekawa praca, z miejsca rośnie zainteresowanie.

Na 67 najwyższych wyników sprzedaży, publikowanych przez Wikipedię, 12 razy wymieniany jest Picasso, 8 razy Vincent van Gogh, 7 razy Andy Warhol, 6 razy Mark Rothko, 3 razy Paul Cézanne i Francis Bacon. Picasso nie ma sobie równych. I choć w czołówce rankingu uplasowali się Gauguin (300 mln. USD), Cézanne (259 mln. USD) i Rothko (186 mln. USD), to kolejne miejsce i rekord aukcyjny należy do Picassa. Jego Femmes d’Algers zostały wylicowane w maju br. za imponującą kwotę 179,3 mln. USD. Pisaliśmy o tym obszernie tutaj . Na tej samej aukcji sprzedano również Popiersie kobiety Picassa za 67,4 mln. USD, ostatni rekord artysty w rankingu.

Pablo Picasso, Marzenie senne, 1932 r. Transakcja prywatna, 2013 r. – 155 mln. USD Źródło: www.dailymail.co.uk

Pablo Picasso, Marzenie senne, 1932 r.
Transakcja prywatna, 2013 r. – 155 mln. USD
Źródło: www.dailymail.co.uk

Na miejscu 8, z ceną sprzedaży na poziomie 155 mln. USD uplasowało się Marzenie senne z 1932 roku. Historia tego obrazu niejednemu kolekcjonerowi mrozi krew w żyłach. Ten przepiękny portret śpiącej Marie-Thérèse został zakupiony w 1941 roku za jedyne 7 tys. USD. W 1997 roku wystawiony na aukcję w Christie’s sprzedał się za zaskakujące 48,4 mln. USD. W 2001 roku nowym właścicielem został Steve Wynn, wpływowy inwestor budowlany, którego nazwisko kojarzone jest z budową największych kasyn w Las Vegas. Odkupił pracę rzekomo za 60 mln. USD, by 5 lat później znowu wystawić je na sprzedaż. Tym razem z wyceną 139 mln. USD. Z zakupu najdroższego obrazu na świecie w tamtym czasie miał cieszyć się finansista, Steve Cohen. Miał, ponieważ do transakcji nie doszło. Steve Wynn, podczas spotkania z przyjaciółmi w październiku 2006 roku przypadkowo uszkodził obraz, własnym łokciem przerywając ciągłość płótna. Po kilku latach, przegranej sprawie z ubezpieczycielem, konserwacji, która pochłonęła 90 tys. USD, panowie wrócili do negocjacji, które zakończyły się wspomnianym, absolutnie zaskakującym, wynikiem 155 mln. USD, który przeczy podstawowemu prawu rynku sztuki: uszkodzenia i poważne ingerencje konserwatora umniejszają wartość dzieła. Nie zawsze.

4 maja 2010 roku Picasso również pobił rekord najdroższego obrazu sprzedanego na aukcji. Jego Akt, zielone liście i popiersie z 1932 roku wylicytowano za 106,5 mln. USD w Christie’s. Dokładnie sześć lat wcześniej, również w Christie’s, wysoko licytowano Chłopca z fajką z okresu różowego Picassa, aż do 104,2 mln. USD (uwzględniając inflację przyjmuje się, że dziś byłoby to ok. 130 mln. USD). W 2006 roku portret kolejnej kochanki malarza, Dory Maar z kotem, z 1941 roku osiągnął cenę 95 mln. USD.

Ciekawe licytacje toczyły się również na przełomie lat 80. i 90. XX wieku. Małżeństwo Pierette z 1905 roku sprzedano w 1989 roku za 49,3 mln. USD, Yo Picasso z 1901 roku za 47,2 mln. USD, Au Lapin Agile z 1904 roku za 40,7 mln. USD (dziś te rezultaty przelicza się w przedziale 80 a 90 mln. USD). W tym okresie właśnie zaczęto odnotowywać pierwsze wielocyfrowe transakcje.

Takie ceny przyprawiają o zawrót głowy, szczególnie wtedy gdy patrzymy na nie z perspektywy polskiego, wciąż jeszcze rozwijającego się, rynku sztuki. Mimo dwudziestu pięciu lat wolnej gospodarki lokalny koloryt polskiej prowincji odznacza się w świecie sztuki. Jerzy Starmach rokuje z dużą dozą prawdopodobieństwa, że „polski rynek sztuki wart jest jednego Picassa.” Gdy w Polsce, na fali wciąż utrzymującej się mody na powojenne wzornictwo, królują „pikasy” – ceramika z lat 50., 60. z Chodzieży, Ćmielowa czy Włocławka, trudno prognozować, czy doczekamy momentu, kiedy w galeriach i na aukcjach zagoszczą na dobre autentyczne Picassy. Nie znaczy to jednak, iż w naszej polskiej mikroskali nie obserwuje się wysokich obrotów. Wśród polskich kolekcjonerów apetyt na sztukę rośnie.

Magdalena Dworak-Mróz

 

Źródło:

www.en.wikipedia.org/wiki/List_of_most_expensive_paintings

REKORDOWY PICASSO / cz. 1

REKORDOWY PICASSO /cz. 1

Picasso znów święci triumfy. Jest artystą, którego prace najczęściej biją rekordy sprzedaży. 11 maja, na aukcji w nowojorskim Christie’s wylicytowano płótno Les Femmes d’Algers (wersja „O”) Pabla Picassa z 1955 roku za 179 365 000 USD (159 mln. EUR).

Pablo PICASSO Les femmes d’Algers (Version "O"), 1955 r. Christie’s Nowy Jork, 179,3 mln. USD Źródło: Chrsitie’s / Succession Picasso/DACS, London 2015

Pablo PICASSO Les femmes d’Algers (Version „O”), 14.II.1955 r.
Christie’s Nowy Jork, 179,3 mln. USD
Źródło: Chrsitie’s / Succession Picasso/DACS, London 2015

Tę, trwającą 11 minut, licytację świat sztuki zapamięta na długo. Przewiduje się, że nieprędko pojawi się praca, która wzbudzi podobne zainteresowanie.  Poprzedni rekord, ustanowiony przez Tryptyk Francisa Bacona w 2013 roku, to 142 mln. USD. Co sprawia, że kolekcjonerzy gotowi są zapłacić tak dużo pieniędzy za jeden obraz? Dlaczego właśnie ten Picasso jest tak wyjątkowy?

Les Femmes d’Algers (Kobiety z Algierii) są jednym z serii obrazów poświęconych tej tematyce. To „kulminacja Herkulesowego wyczynu”, którego podjął się Picasso pod koniec 1954 roku (1). W uznaniu zasług wielkiego artysty i konkurenta, Henri Matisse’a, zaledwie 5 tygodni po jego śmierci, malarz sięgnął po temat ich wspólnego mistrza, Eugène’a Delacroix. Picasso miał powiedzieć, „Matisse zostawił mi w spuściźnie temat odalisek.”(2) Pomiędzy grudniem 1954 a lutym 1955 roku powstało blisko sto szkiców i piętnaście wariantów kompozycji na płótnie, opatrzonych opisem od „wersji A” do „O”. Wszystkie bezpośrednio odwoływały się do obrazu Delacroix o zbliżonym tytule z 1834 roku.

Eugène DELACROIX, Kobiety z Algierii w swoim apartamencie, 1834 r. Luwr, Paryż Źródło: www.wikipedia.com

Eugène DELACROIX, Kobiety z Algierii w swoim apartamencie, 1834 r.
Luwr, Paryż
Źródło: www.wikipedia.com

Orientalny temat w wykonaniu Picassa zyskał ultranowoczesne ujęcie. Krzykliwe kolory, kubizujące formy, zerwanie z perspektywą sprawiają, że obraz staje się syntezą powojennych poszukiwań artysty, jego „gesamtkunstwerk” tego okresu. Przez krytyków porównywany z Pannami z Awinionu (1907 r.) i Guernicą (1937 r.), jest jednym z ostatnich wielkich dzieł Picassa w prywatnych rękach. Był wystawiany na wszystkich większych retrospektywach twórczości Picassa, między innymi w Museum of Modern Art i Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, w National Gallery i Tate Britain w Londynie czy w Grand Palais w Paryżu. Jego proweniencja również nie budzi zastrzeżeń. W czerwcu 1956 roku został zakupiony razem ze wszystkimi pracami z serii za 212 500USD przez Victora i Sally Ganz od Galerie Louise Leiris, która przejęła działalność Daniela-Henry’ego Kahnweilera. W 1997 roku wystawiony został na aukcję kolekcji państwa Ganz w nowojorskim Christie’s, osiągając cenę 31,9 mln. USD (3). By pojawić się ponownie w Christie’s w Nowym Jorku 18 lat później z estymacją na poziomie 140 mln. USD i wywindować ostateczną cenę sprzedaży do 179,3 mln. USD. Imponujący wzrost ceny!

Les Femmes d’Algers to z pewnością wyjątkowa praca uznanego artysty – geniusza XX wieku. Jej niezaprzeczalnym atutem jest precyzja i wypracowanie szczegółów, charakterystyczne dla ostatniej pracy z serii, której rozproszone warianty znalazły już schronienie w kolekcjach muzealnych (wersja „L” znajduje się w Berggruen Museum w Berlinie, wersja „N” została zakupiona dla Washington University w St. Louis) (4). Działanie prawa serii można również dostrzec przy sprzedażach Graczy w karty Paula Cézanne’a (259 mln. USD), Krzyku Edvarda Muncha (119,9 mln. USD) czy Kobiety III Willema de Kooninga (137,5 mln. USD). Jej renomę potwierdza obszerna ilość wystaw i publikacji oraz wyjątkowa proweniencja. Prace z kolekcji państwa Ganz są niezwykle cenione na rynku. Nobilitujące dla tej transakcji było na pewno miejsce sprzedaży – prestiżowa siedziba Christie’s –  Rockefeller Plaza na Manhattanie. Do równania opisującego fenomen tak rekordowej transakcji potrzebna jest jeszcze jedna zmienna – nabywca. Pan X, opętany rządzą posiadania miłośnik Picassa czy na trzeźwo kalkulujący możliwe zyski finansista a może racjonalny kolekcjoner chcący wzbogacić swój zbiór, tak czy inaczej ktoś skłonny umniejszyć swój budżet prawie o 180 mln. USD. Niedawno w prasie ujawniono jego tożsamość. To Hamad bin Jassim bin Jaber Al Thani, były premier rządu katarskiego (5).

Obrazy Picassa rozgościły się na dobre w zestawieniach rekordowych sprzedaży. Będziemy się im przyglądać w najbliższym czasie.

Magdalena Dworak-Mróz

 

Źródła:

(1) http://www.christies.com/features/Picasso-5829-1.aspx
(2) www.en.wikipedia.org/wiki/Les_Femmes_d’Alger
(3) http://www.theguardian.com/artanddesign/2015/may/12/179m-picasso-could-hold-world-record-for-a-decade
(4) www.en.wikipedia.org/wiki/Les_Femmes_d’Alger
(5) https://news.artnet.com/market/record-breaking-picasso-painting-qatar-300723

 

DEAR GAUGUIN

DEAR GAUGUIN

Artystę i jego dzieło łączy nienamacalna więź. Nawet po zakończeniu pracy, kiedy zyskuje ono autonomię i zaczyna żyć własnym życiem, nadal w nieuchwytny sposób powiązane jest ze swym twórcą, chociażby poprzez pozostawione na nim ślady pędzla oraz sygnaturę.

Kilka tygodni temu na łamach New York Timesa opublikowano informację o rekordowej sprzedaży obrazu Paula Gauguina (1). Jego płótno Nafea Faa Ipoipo? [Kiedy mnie poślubisz?] z 1892 roku zostało sprzedane za 300 mln. USD [197 mln. GBP] (2). To najwyższa cena, jaką odnotowano do tej pory za obraz na rynku sztuki. Efektowny wynik sprzedaży zainicjował dyskusję w prasie na temat tożsamości kupca i niebagatelnej wartości dzieła (3) (4). Zaskakująco niewiele miejsca w tych rozważaniach poświęca się samemu artyście i jego dziełu. Ciekawe, jak na to zareagowałby sam Gauguin… Przyzwoleniem, oburzeniem czy radością z nieoczekiwanego rekordu. Aż chciałoby się napisać…

Paul Gauguin [1848-1903]  Nafea Faa Ipoipo? [Kiedy mnie poślubisz?] 2015 r. - 300 mln. USD Źródło - Leemage/Corbis, http://www.dailymail.co.uk/

Paul Gauguin [1848-1903]
Nafea Faa Ipoipo? [Kiedy mnie poślubisz?]
Prywatna transakcja w 2015 r. – 300 mln. USD
Źródło – Leemage/Corbis, http://www.dailymail.co.uk/

Drogi Gauguinie,

Czy dotarła już do Ciebie wiadomość o spektakularnej transakcji, której przedmiotem był Twój obraz? Mam na myśli płótno Nafea Faa Ipoipo?, które namalowałeś podczas pierwszego pobytu na Tahiti, z dwoma przepięknymi dziewczynami na tle krajobrazu, jedną w kolonialnej sukience, drugą w stroju ludowym. Subtelne zestawienie przeciwstawnych sił, sztywnej europejskiej konwencji i swobody polinezyjskich obyczajów. Wyjechałeś do egzotycznej Polinezji w pełni sił, po czterdziestce, zostawiając za sobą Francję i Paryż, ówczesną stolicę sztuki, by uciec przed całą jej „sztucznością i konwencjonalnością” (5). I właśnie wtedy powstał ten niezwykły obraz.

Do tej pory  płótno było własnością funduszu rodziny Staechelin, zakupione jeszcze na początku XX wieku przez seniora rodu Rudolfa Staechelina (6), od 1946 roku zdeponowane w Kunstmuseum w Bazylei. Przez ostatnie siedemdziesiąt lat zdążyło przesiąknąć splendorem muzealnej instytucji i stało się łakomym kąskiem na rynku sztuki.

Nie napisałam jeszcze za ile je sprzedano… Cytowana kwota sięga 300 mln. dolarów. To brzmi szokująco nawet dla współczesnego artysty, kolekcjonera czy miłośnika sztuki. Dla Ciebie, jak sądzę, jest to niewyobrażalna suma, boleśnie uświadamiająca ironię losu artystów, tak rzadko mogących cieszyć się udziałem w zyskach z intratnych odsprzedaży swoich dzieł. Nie pociesza fakt, że nie jesteś jedyny. Vincentowi za życia rzekomo udało się sprzedać tylko jeden obraz. Teraz jego nazwisko jest jednym z najczęściej wymienianych na listach najdrożej sprzedanych obrazów. No właśnie. Transakcja na poziomie 300 milionów dolarów sprawiła, że właśnie Twój obraz mianowany został do kategorii najdroższego obrazu na świecie.

Najdroższy Gauguin. To brzmi dumnie. Taki rezultat powinien Cię ucieszyć. W dzisiejszym świecie, lubującym się w policzalności zjawisk, jest to niewątpliwie jedna z najbardziej adekwatnych miar sukcesu. Sukces co prawda osiągnąłeś już dawno temu, gdy włączono Cię w poczet mistrzów nowoczesnego malarstwa. Teraz został on dobitnie podkreślony i przypieczętowany wielocyfrową kwotą (cały czas niestety nie potwierdzoną oficjalnie). Ta transakcja ze względu na swą skale budzi duże emocje, przede wszystkim pozytywne. Jednak w ferworze dyskusji o wartości Twego obrazu zaczęto spekulować na temat jego kolejnego właściciela, Wejdzie on/ona  w jego posiadanie dopiero w styczniu 2016 roku, po zakończeniu wystawy w The Philips Collection w Waszyngtonie, na której będzie on jedną z głównych atrakcji (7). Coraz więcej głosów otwarcie przypisuje ten nowy nabytek królewskiej rodzinie z Kataru. W ostatnich latach zakupili oni do kolekcji nowopowstającego kompleksu muzealnego kilkanaście cennych prac m.in. Marka Rothko i Damiena Hirsta, ale również Paula Cèzanne’a. Jego Gracze w karty jeszcze niedawno dzierżyli tytuł najdroższego obrazu na świecie, w 2011 roku zostali sprzedani za 259 mln. dolarów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia ze swoistym wyścigiem, ale nie z czasem, lecz z pieniądzem. Niepoliczalną wartość kulturową próbuje się zmierzyć w ilościowy sposób, za pomocą metki. Gdy w grę wchodzą tak duże pieniądze, urok obrazu schodzi na dalszy plan, przyćmiony przez aspekt finansowy a on sam staje się pożądanym trofeum, generującym zyski jako bezpieczna inwestycja (8).  Ciekawa jestem, co Ty sądzisz na temat?

Magdalena Dworak-Mróz

 

Źródła:

(1) http://www.nytimes.com/2015/02/06/arts/design/gauguin-painting-is-said-to-fetch-nearly-300-million.html?_r=0
(2) http://www.bbc.com/news/world-europe-31183733
(3) http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/middleeast/qatar/11397078/200m-Gauguin-becomes-most-expensive-work-of-art-of-all-time.html
(4) http://www.mirror.co.uk/news/uk-news/paul-gauguin-painting-becomes-most-5129270
(5) http://www.nytimes.com/2015/02/06/arts/design/gauguin-painting-is-said-to-fetch-nearly-300-million.html?_r=0
(6) http://www.dailymail.co.uk/news/article-2943200/Paul-Gauguin-world-s-expensive-single-work-art-selling-nearly-200million.html
(7) http://www.phillipscollection.org/sites/default/files/press_material/press-release-im-obersteg-staechelin.pdf
(8) http://www.nytimes.com/2015/02/06/arts/design/gauguin-painting-is-said-to-fetch-nearly-300-million.html?_r=0

CENOWY ZAWRÓT GŁOWY

CENOWY ZAWRÓT GŁOWY

Przeglądając katalogi aukcyjne bez trudu dostrzec można spore zróżnicowanie w zapisie cen. Mamy oto cenę szacowaną, cenę wywoławczą, cenę wylicytowaną, cenę gwarantowaną, cenę sprzedaży, cenę zakupu, dodając do tego popularne na rynku wycenę i cenę rynkową, łatwo się zagubić. Proponuję zatem Państwu praktyczny przewodnik po rodzajach cen, który pomoże się odnaleźć w tym gąszczu podobnie brzmiących nazw, z których każda odnosi się jednak do zupełnie innej wartości jaką przypisuje się obiektom w obrocie na rynku sztuki.

W obiegu aukcyjnym największe emocje od zawsze budzi tzw. hammer price, cena młotkowa, inaczej cena wylicytowana. Jej nazwa pochodzi od uderzenia młotka pieczętującego zawiązanie się transakcji pomiędzy kupującym a domem aukcyjnym. To właśnie ta cena, wypowiedziana przez aukcjonera, do niedawna była najczęściej cytowana przez prasę. Cena, która w rzeczywistości jest zupełnie fikcyjnym bytem, gdyż nikt nie ponosi kosztów zakupu równych wylicytowanej hammer price. Dlaczego? Ponieważ do tej ceny standardowo dolicza się prowizję dla domu aukcyjnego, która wynosi od 20 do 30%, w sporadycznych przypadkach nawet do 40%. W języku angielskim prowizja ta określana jest mianem Buyer’s Premium. Dobra wiadomość dla tych, którzy planują zakupy w wysokich kategoriach cenowych. W większości przypadków domy aukcyjne obniżają wysokość swojej premii wraz z rosnącą wartością obiektów. I tak np. premia londyńskiego Christie’s dla prac do 50 tys. GBP równa się 25%,  w przedziale od 50 001 do 1 000 000 GBP wynosi 20% , a od 1 000 0001 i powyżej już tylko 12%. Tylko albo aż.

Steve Wyndham, Sotheby’s, przybija młotek, potwierdzając sprzedaż obrazu Francesco Guardiego. Źródło: www.melancaster1204.wordpress.com

Steve Wyndham, Sotheby’s, przybija młotek, potwierdzając sprzedaż obrazu Francesco Guardiego.
Źródło: www.melancaster1204.wordpress.com

Co istotne, hammer price nie jest również ceną sprzedaży obiektu, tym samym nie jest to kwota, która trafia do kieszeni właściciela dzieła sztuki albo domu aukcyjnego. Jedynym takim przypadkiem jest sytuacja, w której dom aukcyjny decyduje się na sprzedaż obiektu, będącego jego własnością, co jest rzadko spotykane. Tradycyjnie jednak domy aukcyjne pośredniczą w sprzedaży między pierwotnymi a nowym nabywcami/właścicielami. I w takiej klasycznej konstelacji pierwotny właściciel nie otrzymuje całej kwoty ceny młotkowej, lecz wartość umniejszoną o prowizję dla domu aukcyjnego. Jest ona zazwyczaj niższa od tej płaconej przez kupującego, podlega często negocjacjom, ale również stanowi zauważalną część wartości między 20 a 25 %, przy rekordowych transakcjach obniżana jest do kilku procent. Poniższy schemat objaśni zawiłości hammer price.

Hammer Price? Seller's Commission? Buyer's Premium? Jakie są różnice? Żródło: www.artykwariat.pl

Hammer Price? Seller’s Commission? Buyer’s Premium? Jakie są różnice?
Żródło: www.artykwariat.pl

Na usta ciśnie się zatem pytanie: czemu służy wprowadzenie takiej ceny, której nikt fizycznie nie płaci? Odpowiedzi prawdopodobnie można by udzielić kilka. Najwłaściwsza jest jednak ta najprostsza. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. Mityczna hammer price pozwala aukcjonerom obniżać poprzeczkę i kusić klientów zgromadzonych na sali ceną, która jest znacząco niższa od tej rzeczywistej, licząc, że któryś z nich straci rachubę i zatraci się w ferworze licytacji. Wbrew przekonaniu wielu uczestników rynku o to wcale nietrudno.

Co się kryje pod pojęciem ceny szacowanej? To szacunkowa wycena domu aukcyjnego, estymacja, która ma uświadomić klientowi przybliżoną wartość obiektu. Podawana jest często w widełkach, np. 10 000 – 12 000 EUR. Cena wywoławcza (ang. starting/asking price), to cena od której aukcjoner rozpoczyna licytację. To kolejny przykład ceny, która ma niewiele wspólnego z rzeczywistą wyceną obiektu, bardzo często ustalana jest w przedziale między 50 a 75% jego szacowanej wartości. Dlaczego tak nisko? By podobnie jak to miało miejsce w przypadku hammer price zachęcić przyszłego nabywcę możliwością taniego zakupu. I rzeczywiście do takich sprzedaży w cenie wywoławczej często dochodzi. Niemniej domy aukcyjne, wychodząc naprzeciw interesom sprzedających, wprowadziły tzw. cenę gwarancyjną (ang. gross reserve price) – jest to najniższa możliwa gwarantowana cena młotkowa dla pierwotnego właściciela, poniżej której obiekt nie zostanie sprzedany. Zdarza się, że w katalogach pojawia się oznaczenie, iż dany obiekt posiada cenę gwarancyjną, oczywiście bez podania jej wysokości. Na polskich aukcjach odnotowane są przypadki, kiedy podczas licytacji obiekt został wylicytowany, lecz nie osiągnął ceny gwarancyjnej. Wtedy aukcjoner informuje nabywcę, że jest to sprzedaż warunkowa, co oznacza, że dojdzie do finalizacji transakcji tylko w przypadku, jeżeli sprzedający zgodzi się obniżyć cenę gwarancyjną.

Rodzaje cen w obrocie aukcyjnym. Źródło: Galeria ARTYKWARIAT

Rodzaje cen w obrocie aukcyjnym.
Źródło: Galeria ARTYKWARIAT

W obrocie dziełami sztuki często pojawia się również zapytanie o wycenę obiektów. Wyceny dokonywane są na potrzeby wywozu dzieł sztuki za granicę, określenia wartości ubezpieczenia czy dla samej świadomości właściciela. Rzetelna wycena dzieła sztuki powinna opierać się na przesłankach dotyczących, między innymi, jego stanu zachowania, wartości estetycznej i kulturowej. W praktyce jednak wycena obiektu nie zawsze równa się jego cenie rynkowej. Mówi się, że w tej chwili trudno jest znaleźć klienta na malarstwo religijne. Obserwuje się prawdziwą bessę w tej tematyce. Jest to tendencja światowa, której oprzeć się mogą tylko dzieła wybitne. Te średniej klasy, mimo iż uzyskają wycenę na poziomie swej rzeczywistej wartości, może być bardzo trudno sprzedać. Ich ostateczna cena sprzedaży, możliwe, że dużo niższa od wyceny będzie zatem ceną rynkową, którą najlepiej określa powiedzenie: „Obraz jest tyle wart, ile ktoś jest skłonny za niego zapłacić”.

Magdalena Dworak-Mróz

AUKCJA STULECIA. WSPOMNIENIE.

AUKCJA STULECIA. WSPOMNIENIE.

„Ważna”, „niezwykła”, „rekordowa” – takimi epitetami między innymi określano licytację, która przeszła do historii jako aukcja stulecia. Dokładnie sześć lat temu, między 23 a 25 lutym Christie’s w Paryżu wystawiło na sprzedaż unikalny zbiór dzieł sztuki, kolekcję Yves Saint Laurenta i Pierre’a Bergé. Trzydniowy maraton licytacji, ponad 700 oferowanych, unikalnych przedmiotów, zjawiskowa sceneria secesyjnego wnętrza Grand Palais oraz działające jak magnes nazwisko Yves Saint Laurenta [1936-2008], ikony francuskiego haute couture i prêt-à-porter, zgromadziły setki kolekcjonerów, marszandów i amatorów sztuki, przynosząc 96-procentową sprzedaż i nadspodziewany wynik 373,9 mln. EUR (476 mln. USD) (1).

Yves Saint Laurent i Pierre Bergé Źródło: www.thewardrobe.it

Yves Saint Laurent i Pierre Bergé
Źródło: www.thewardrobe.it

Ten niezwykły duet, Laurent-Bergé, partnerzy w życiu i biznesie, na polu mody zrewolucjonizowali wizerunek kobiety XX wieku, ubierając ją w smoking, tweedowe marynarki i przezroczyste bluzki. W domowym zaciszu kilku swoich apartamentów, daczy w Normandii i pied-à-terre w Marakeszu na przestrzeni 50 lat zgromadzili niezwykłe obiekty, od obrazów dawnych mistrzów, impresjonistów, malarzy XX wieku, przez rzymskie, chińskie i awangardowe rzeźby, meble Art déco, po szeroki wachlarz sztuk użytkowych: szkła, ceramiki, kamieni szlachetnych i sreber. Ten eklektyczny zbiór przedmiotów, starannie dobranych, tak aby każdy kolejny uzupełniał poprzednie, został sprzedany decyzją Pierre’a Bergé zaledwie kilka miesięcy po śmierci Yves Saint Laurenta, by wspomóc działalność ich wspólnego projektu, stworzenia muzeum mody Laurenta oraz dotować działalność Fundacji Bergé do walki z AIDS. Bergé tak komentował swoją decyzję: Będę asystował w pogrzebie naszej kolekcji, lecz nie będzie to pogrzeb obrazów i przedmiotów, bo one rozpoczną nowe życie. Mam nadzieję, że odlecą jak ptaki i znajdą nowe miejsca, gdzie osiądą.(2)

 

Aukcja w Grand Palais, 23-25.02.2009 Szacunkowe koszta organizacji aukcji w prestiżowym salonie wystawienniczym wyniosły ok. 1 mln. EUR. Źródło: www.content.time.com

Aukcja w Grand Palais, 23-25.02.2009
Szacunkowe koszta organizacji aukcji w prestiżowym salonie wystawienniczym wyniosły ok. 1 mln. EUR.
Źródło: www.content.time.com

Los tych przedmiotów za każdym razem pieczętowało uderzenie młotka, nierzadko sytuując je w kategoriach rekordowych sprzedaży. Nobilitująca proweniencja obiektów, symbolicznie obłaskawionych pierwotnym gestem wyboru wielkiego kreatora, zaowocowała podniesieniem wartości poszczególnych przedmiotów. Już pierwszego dnia, podczas licytacji malarstwa i rzeźby, ustanowiono światowe rekordy dla prac Jamesa Ensora [4,9 mln. EUR], Marcela Duchampa [ 8,9 mln. EUR], Josepha Ferdinanda Légera [11,5 mln. EUR], ConstantinaBrâncușiego [29,2 mln. EUR], Pieta Mondriana [21,5 mln. EUR] i Henri Matisse’a, który mimo niskiej estymacji na poziomie 12 mln. EUR, został kupiony przez Francka Giraud, nowojorskiego marszanda za 35,9 mln. EUR (3) (4).

Szczególne miejsce w kolekcji Laurent-Bergé zajmowały obrazy Pieta Mondriana, dwie wersje pejzażu z lat 1906-1907 oraz trzy kompozycje abstrakcyjne z 1918, 1920 i 1922 r., każda z nich wyznaczała pewien etap ewolucji neoplastycyzmu. Mondriany były wyjątkowo cennym nabytkiem projektanta, którego życie przeplatało się ze sztuką na wielu płaszczyznach. Zwłaszcza gdy w 1965 roku malarstwo Pieta Mondriana (jak i Serge Poliakoffa) stało się bezpośrednią inspiracją do powstania kolekcji „Mondrian”, sześciu koktailowych sukienek o prostych fasonach i geometrycznych wzorach imitujących płótna holenderskiego malarza. Dziś mondrianowskie kreacje Laurenta oglądać można między innymi w Rijksmuseum w Amsterdamie, Muzeum Wiktorii i Alberta w Londynie oraz Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku.

PIET MONDRIAN (1872-1944)  Composition avec bleu, rouge, jaune et noir, 1922 Christie's Paris - 21,5 mln. EUR Źródło: www.content.time.com

PIET MONDRIAN (1872-1944)
Composition avec bleu, rouge, jaune et noir, 1922
Christie’s Paris – 21,5 mln. EUR
Źródło: www.content.time.com

 

Kolekcja "Mondrian", Yves Saint Laurent, 1965 Zdjęcie z wystawy Mondriana w Gemeentemuseum w Hadze w 1966 r. Źródło: www.wikipedia.org

Kolekcja „Mondrian”, Yves Saint Laurent, 1965
Zdjęcie z wystawy Mondriana w Gemeentemuseum w Hadze w 1966 r.
Źródło: www.wikipedia.org

Największym zaskoczeniem były aukcje mebli i sztuki użytkowej. W trakcie licytacji Art déco dwukrotnie padł rekord dla projektów Eileen Gray. Philippe Segalot z Nowego Jorku wylicytował bufet z laki, zaprojektowany w latach 1915-1917 dla apartamentu przy ulicy Lota, należącego do
Suzanne Talbot, za 3,9 mln. EUR, ustanawiając rekord dla prac Gray. Zaledwie kilkadziesiąt minut później, w ferworze licytacji między Cheska Vallois, właścicielką paryskiej Galerie de l’Art déco a anonimowym telefonicznym oferentem rozegrała się emocjonująca walka. Jej przedmiotem był słynny dragon chair, nietypowy fotel pokryty brązową, skórzaną tapicerką, z fantazyjnie rzeźbionymi, smoczymi poręczami z drewna, również autorstwa Eileen Gray, z udokumentowaną proweniencją sięgającą wspomnianego już apartamentu Suzanne Talbot. Szacowany w przedziale 2-3 mln. EUR fotel został ostatecznie wylicytowany za 21,9 mln. EUR, osiągając najwyższą cenę, jaka kiedykolwiek padła na aukcji designu XX wieku. Szczęśliwymi właścicielami zostali Robert i Cheska Valois, którzy sprzedali Laurentowi ten sam fotel w latach siedemdziesiątych (5). W aukcji sreber aktywnie uczestniczyła Galerie J. Kugel, kupując kilka obiektow, w tym puchar z Osterode z 1649 roku za 843 tys. EUR. Zakupów dokonywały również muzea, korzystając z prawa pierwokupu, Musée du Louvre, między innymi, zakupiło miniaturę reprezentacyjną Ludwika XIV za 481 tys. EUR (6).

EILEEN GRAY (1878-1976) Smoczy fotel, ok. 1917-1919 Christie's Paris - 21,9 mln. EUR Źródło: www.content.time.com

EILEEN GRAY (1878-1976)
Smoczy fotel, ok. 1917-1919
Christie’s Paris – 21,9 mln. EUR
Źródło: www.content.time.com

Aukcji towarzyszył również posmak skandalu. Z chwilą upublicznienia katalogu aukcyjnego pojawiły się naciski ze strony instytucji chińskich, domagających się wstrzymania aukcji i zwrotu dwóch rzeźb, grabieży z czasów wojen opiumowych. Dwa wizerunki królika i szczura, chińskich znaków zodiaku, były częścią dekoracji fontanny dawnego Letniego Pałacu w Pekinie, spalonego w 1860 roku przez oddziały wojsk francuskich i angielskich. Sprawa zakończyła się w sądzie, który uznał własność Pierre’a Bergé i zezwolił na dalszą sprzedaż (7). Wystawione na aukcji przedmioty zostały wylicytowane za 31,4 mln. EUR. Ich nabywca Cai Mingchao, chiński kolekcjoner, odmówił jednak spłacenia należności składając oświadczenie, iż jego uczestnictwo w aukcji miało charakter protestu politycznego przeciwko bezprawnej transakcji, którą Christie’s chciało sankcjonować (8). Ostatecznie, 26 kwietnia 2013 roku rzeźby zostały zwrócone Narodowemu Muzeum w Pekinie przez François-Henri Pinault, który jest właścicielem Christie’s (9).

Rzeźby z Pałacu letniego w Pekinie Christie's Paris - 31,4 mln. EUR (niesprzedane) Źródło: www.content.time.com

Rzeźby z Pałacu letniego w Pekinie
Christie’s Paris – 31,4 mln. EUR (niesprzedane)
Źródło: www.content.time.com

Odbywająca się w głębokim cieniu światowego kryzysu finansowego aukcja, mimo wysokich estymacji, zaskoczyła uczestników swoim wynikiem. 373, 9 mln. EUR to absolutnie rekordowa sprzedaż. Wir licytacji po raz kolejny udowodnił, jak wielkie emocje rządzą światem sztuki. Ambicje artystów zaklęte w ich dziełach stanęły oko w oko z rządzą posiadania neurotycznych kolekcjonerów. Pasja właścicieli Yves Saint Laurenta i Pierre’a Bergé zespolona z geniuszem wielkich mistrzów, Théodore Géricault, Francisco Goyi, Henri Matisse’a, Marcela Duchampa, Pieta Mondriana czy Eileen Gray, podniosła rangę i prestiż dzieł, sytuując je w kategorii przedmiotów „pożądanych”. Wraz z ostatnim uderzeniem młotka kolekcja Laurent-Bergé rozpierzchła się a jej poszczególnym cząstkom zaoferowane zostało nowe życie, być może w równie wysmakowanym otoczeniu.

Magdalena Dworak-Mróz

Przypisy:
(1) Tym samym bijąc dotychczasowy rekord sprzedaży prywatnego zbioru, który padł w 1997 roku podczas licytacji kolekcji Victora i Sally Ganz
(206,5 mln. USD).
(2) L’Amour fou – Yves Saint Laurent (2010), reż. Pierre Thoretton.
(3) Katalog i wyniki aukcji (w:) www.christies.com/lotfinder/salebrowse.aspx?intsaleid=22294&viewType=list&action=paging&pg=2
(4) Spectacular Yves Saint Laurent auction raises record breaking $264 million, sets records for Mondrian, Matisse, February 24th, 2009, (w:)
www.artobserved.com/2009/02/spectacular-yves-saint-laurent-auction-raises-record-breaking-264-million-sets-records-for-mondrian-matisse/
(5) Scott Reyburn, Yves Saint Laurent’s Leather Chair Fetches Record $28 Million, February 25, 2009 (w:) http://www.bloomberg.com/apps/news?
pid=newsarchive&sid=aCeB8OkjyI8w
(6) http://www.christies.com/presscenter/pdf/02242009/145948.pdf
(7) Pierre Bergé rzekomo nie odżegnywał się od zwrotu wspomnianych rzeźb, stawiając jeden warunek, rządając zwrócenia wolności Tybetowi (w:) http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/asia/china/4781529/China-tries-to-stop-Yves-St-Laurent-Christies-art-auction.html
(8) http://www.forbes.com/2009/03/02/christies-auction-sabotage-lifestyle-collecting_chinese_sculptures.html
(9) http://uk.phaidon.com/agenda/art/articles/2013/april/29/christies-head-give-bronzes-back-to-china/

25 LAT RYNKU SZTUKI W POLSCE

25 LAT WOLNEGO RYNKU SZTUKI W POLSCE

Początek roku sprzyja rozrachunkom z przeszłością i robieniu planów na przyszłość, to także czas podsumowań. Dla polskiego rynku sztuki miniony 2014 rok był przełomowy, przynajmniej pod względem symbolicznym. Świętowaliśmy 25 lat wolnego rynku w Polsce, również wolnego rynku sztuki. Tylko pytanie brzmi: czy naprawdę mamy co świętować? Czy przyglądając się polskiemu rynkowi sztuki możemy mieć powody do radości i optymizmu? Spójrzmy w telegraficznym skrócie, jak wyglądało ostatnie 25 lat na polskim rynku sztuki.

Cezura ‘89 roku w naturalny sposób przyczyniła się do zmiany myślenia o obiegu artystycznym i  wyznaczyła moment odrodzenia się rynku sztuki w Polsce. W doświadczonym przez historię kraju, którego dziedzictwo narodowe zostało rozkradzione w czasie II wojny światowej, w kraju, którego kulturę wyniszczył okres komunizmu, wraz z wprowadzeniem gospodarki wolnorynkowej wzrosła potrzeba rozbudowania sieci podmiotów gospodarczych profesjonalnie zajmujących się obrotem dziełami sztuki. Do tej pory glejt od władzy w tym zakresie dzierżyła Desa (skrót od Dzieła Sztuki i Antyki), założona w 1950 roku jako scentralizowane przedsiębiorstwo państwowe z filiami w większych miastach wojewódzkich, oferująca obiekty „spod lady” w cenie uzależnionej, między innymi, od rozmiaru obrazu, co z ironią wspominają jej dawni klienci. Wyjątkowa na tym tle była działalność krakowskiej Desy, od 1967 roku prowadzonej przez Danutę Józefinkową, która aktywnie promowała i handlowała sztuką współczesną. Inicjatyw o charakterze komercyjnych za komuny było jak na lekarstwo. W Warszawie, w ramach Desy funkcjonowała Galeria Zapiecek, od 1977 roku Galeria Piotra Nowickiego (1) a w latach 1986-1991 prowadzona z rozmachem działalność Andrzeja Bonarskiego (2). Stanowiły one wąski margines w porównaniu z galeriami o charakterze wystawienniczym, promującymi artystów awangardy, nawiązującymi swą działalnością do konceptualnych tendencji lat 60. i 70. czy konspiracyjno-kolektywnych działań Kultury Zrzuty lat 80. Te ostatnie nie odpowiadały zapotrzebowaniom kiełkującego w Polsce kapitalizmu. Tę oczywistą lukę systemu wykorzystały nowopowstające domy aukcyjne. Rempex, Agra Art, Ostoya, swój rodowód wywodzą właśnie z okresu przełomu, 1989 i 1990 roku. Desa Unicum, rynkowy gigant, organizujący najwięcej aukcji o różnej tematyce, powstał kilka lat później, w 1998 roku, z połączenia jednej z filii Desy i domu aukcyjnego Unicum (3).

 

Józef Chełmoński, Próba czwórki, 1878 r. Polswiss Art, 1,2 mln. PLN Desa Unicum 2007 r., 1,58 mln. PLN Żródło: www.wikipedia.pl

Józef Chełmoński, Próba czwórki, 1878 r.
Polswiss Art, 1,2 mln. PLN
Desa Unicum 2007 r., 1,58 mln. PLN

Wraz z otwarciem wolnego rynku sztuki w Polsce prognozowano jego skokowy rozwój. Początkowo, z uwagi na skąpą ilość galerii nie trzeba było długo zabiegać o klienta. Polaków oczarowało malarstwo polskie. Zapominając o tradycji wielkich polskich kolekcji malarstwa europejskiego, budowanych przez kilka pokoleń rodzin Czartoryskich, Raczyńskich czy Lanckorońskich,  polscy kolekcjonerzy z sentymentem sięgali i nadal sięgają po płótna Józefa Brandta, Stanisława Wyspiańskiego czy Eugeniusza Zaka, doceniając kunszt i geniusz malarstwa Monachijczyków, Młodej Polski czy École de Paris. W krótkim czasie na aukcjach padały milionowe kwoty; za „Próbę czwórki” Józefa Chełmońskiego w 2001 roku zapłacono 1,2 mln. PLN, za „Żebrzącego rozbitka” Henryka Siemiradzkiego w 2000 roku – 2,1 mln. PLN, a za „Polskiego Hektora” Jacka Malczewskiego w 2013 roku – 2,6 mln. PLN (5) (6). Zgodnie ze światową tendencją wysoko cenieni stali się też powojenni klasycy. Absolutnie rekordowa sprzedaż w tej kategorii miała miejsce w grudniu 2014 roku w Desie Unicum, „Detal 2890944-2910059” Romana Opałki został wylicytowany za ponad 2 mln. PLN (z premią dla DA) (7).

Henryk Siemiradzki, Żebrzący_rozbitek, 1878 r. Polswiss Art 2000r., 2,13 mln. PLN Sotheby's 2013, 1mln. GB Żródło: www.wikipedia.plHenryk Siemiradzki, Żebrzący_rozbitek, 1878 r.
Polswiss Art 2000 r., 2,13 mln. PLN
Sotheby’s 2013 r., 1 mln. GBP
Żródło: www.wikipedia.pl

Na rynku pojawili się również oszuści i hochsztaplerzy. Opinią publiczną wstrząsnęła sprawa spółki Artyści Biznesu (Art-B), znanej raczej na polu finansowych malwersacji. Panowie Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski, rozpoczynając działalność firmy z kapitałem zakładowym w wysokości 100 tys. zł (10 PLN) za pomocą oscylatora ekonomicznego wydobyli z polskich bankiów 420 mld. zł (8). Na polu sztuki zainicjowali modę na kolekcjonerstwo wśród elit biznesu. W ich zbiorze znalazły się dwie grafiki Pabla Picassa, rysunek Auguste’a Renoira, prace Witkacego, Teodora Axentowicza, płótna Józefa Brandta, Meli Muter, Tadeusza Makowskiego i Jacka Malczewskiego oraz wyroby złotnicze Jana Jerzego Bandaua II. Część kolekcji sztuki Art-B została przekazana w depozyt Muzeum Narodowemu w Warszawie (9).

Na przestrzeni ostatnich 25 lat w Polsce powstało wiele imponujących zbiorów dzieł sztuki. Najbardziej rozpoznawalna jest kolekcja Wojciecha Fibaka, za którego artystycznymi wyborami podążali inni kolekcjonerzy. Nie sposób pominąć kolekcji Krzysztofa Musiała, Fundacji Signum, stworzonej przez Hannę i Jarosława Przyborowskich oraz Fundacji Ryszarda Krauzego. Od lat budowana jest również kolekcja Grażyny Kulczyk, której trzon stanowią polskie i zagraniczne gwiazdy sztuki nowoczesnej, takie jak Andrzej Wróblewski, Tadeusz Kantor, Alina Szapocznikow, Mariko Mori, Bruno Schulz i Andy Warhol.

Jacek Malczewski, Hektor Polski Polswiss Art, 2,6 mln. PLN Żródło: www.polskieradio.plJacek Malczewski, Hektor Polski, 1913 r.
Polswiss Art, 2,6 mln. PLN
Żródło: www.polskieradio.pl

Powolna stagnacja na rynku sztuki wiązała się z narastającymi problemami systemowymi. Na przeszkodzie w drodze do finansowego Eldorado na polskim rynku sztuki stanęły między innymi niska podaż wartościowych prac w kraju wydrenowanym przez wojnę i komunizm, administracyjne ograniczenia eksportu dzieł sztuki, brak kapitału, czego wynikiem była i jest ciągła dominacja sprzedaży komisowej w galeriach i antykwariatach, mały udział inwestorów instytucjonalnych (banków, funduszy inwestycyjnych, muzeów), znikoma ilość ekspertów na usługach rynku i związane z tym niebezpieczeństwo obrotu fałszerstwami. Niektóre z nich udało się rozwiązać, przynajmniej częściowo. Z brakiem podaży w kraju walczono robiąc zakupy za granicą lub otwierając kolejne segmenty rynku, takie jak sztuka młodych artystów czy, ostatnio, sztuka komiksu, tym samym kreując przeświadczenie, że rynek sztuki jest rynkiem dla każdego. Inicjatywa ustawodawcza, normująca poszczególne obszary rynku, takie jak wywóz zabytków, restytucja zagarniętych i zagrabionych w czasie wojny dzieł sztuki, zbyt wolno, rzec by się chciało, podążała i podąża za zapotrzebowaniem rynku. Dopiero w czerwcu 2010 roku weszła w życie nowelizacja ustawy, zezwalająca na swobodny wywóz dzieł sztuki w obrębie określonych progów kwotowo-wiekowych. Dla dawnego malarstwa kwotą graniczną jest 40 tys. PLN. Nadal palące są kwestie zawodu eksperta i fałszerstw. Według różnych szacunków liczba fałszywych dzieł sztuki oferowanych w obrocie waha się między 10 a 30% i na szczęście wydaje się z roku na rok maleć, do czego przyczynia się postępująca profesjonalizacja podmiotów rynku.

Roman Opałka, Detail 2890944-2910059 Desa Unicum 2014 r, 1,75 mln. PLN Żródło: www.desa.pl

Roman Opałka, Detail 2890944-2910059
Desa Unicum 2014 r, 1,75 mln. PLN
Żródło: www.desa.pl

Rozwinięte rynki sztuki cechuje dywersyfikacja ról poszczególnych uczestników. Pion promocji, reprezentowany przez galerie wystawiennicze i instytucje kultury, obiektywizuje krytyka a wzmacniają galerie komercyjne i domy aukcyjne. W Polsce w porównaniu do wielkości rynku, najbardziej rozwinięty jest w tej chwili sektor aukcyjny. Wciąż niewystarczająca jest ilość sprofilowanych galerii, które kształtują gusta przyszłych nabywców. Wyjątkowe na tym tle jawią się, między innymi, krakowska Galeria Starmach i warszawska Fundacja Galerii Foksal. Mimo znaczącej poprawy nadal wiele muzeów i galerii publicznych oferuje mało interesujący program wydarzeń, nie wspomagany działalnością edukacyjną z prawdziwego zdarzenia. A krytycy praktycznie zajmują się tylko sztuką współczesną. Medium o dużym potencjale są czasopisma, przy czym te, które odnosiły się bezpośrednio do rynku sztuki, jak Sztuka.pl czy Art & Business, albo już nie istnieją albo nie wykorzystują w pełni swoich możliwości w tym zakresie. Jedną z najbardziej rozpoznawalnych „marek” na rynku jest artinfo.pl, początkowo portal informacyjny, zbierający notowania aukcyjne, od kilku lat reprezentujący również klientów na aukcjach. Podobnej kumulacji ról podjęły się w ostatnich latach domy aukcyjne, promując młodych artystów poprzez organizowanie aukcji ich prac. Na tym tle liczne kontrowersje wzbudzał DA Abbey House, który werbował artystów a w zamian za oferowaną pensję, rozporządzał ich pracami. 31 lipca 2011 roku, podczas zamkniętej licytacji sprzedany został obraz Agaty Kleczkowskiej, wtedy jeszcze studentki  warszawskiej ASP za dyskusyjne 160 tys. PLN, wyprzedzając w polskich rankingach miedzy innymi Wilhelma Sasnala. Spółka akcyjna Abbey House Group w połowie minionego roku przeniosła swoje aktywa, przejmując ArtNews LCC i zakończyła działalność jako dom aukcyjny/galeria. Z końcem roku odbyła się licytacja prac będących własnością galerii, przynosząc nadspodziewany zysk, jak głoszą portale biznesowe (10).

Gdyby porównać światowy rynek sztuki do oceanu, to znalazłoby się w nim miejsce i dla małych i dużych firm, dla chudych i grubych ryb. Polski krajobraz jawi się dużo bardziej kuriozalnie. To wanna, w której kilka rekinów bezskutecznie próbuje wywalczyć sobie dominującą pozycję (11). Przynajmniej do niedawna tak było. Trudno się dziwić takim porównaniom, nie można bagatelizować długoletniej, nieprzerwanej tradycji obrotu sztuką w zachodniej Europie. 25. rocznica rynku sztuki w Polsce zbiega się w czasie z 250. rocznicą w krajach anglosaskich. Polskę w tym nierównym zestawieniu reprezentować może roczne, raczkujące niemowlę, które jeszcze nie mówi, zaczyna dopiero stawiać pierwsze, niepewne kroki, przedstawicielem Anglii będzie wygadany 10-latek, który nie tylko biega, skacze, pływa, gra – głównie na nerwach rodziców i nauczycieli, ale przede wszystkim czyta, pisze i biegle posługuje się komputerem. Cóż rzec więcej…

Jakie perspektywy rozwoju można wytyczyć dla polskiego rynku sztuki? Być może, dzięki postępującej technicyzacji i informatyzacji, zwiększającego się udziału Internetu w obrocie dziełami sztuki uda nam się nadgonić stracony czas. To nie powinno być jednak naszym priorytetem. Powinnyśmy starać się pracować nad zmianą mentalności przeciętnego Polaka, by poczuł różnicę miedzy plakatem z IKEI a pierwodrukiem „Bulwaru zachodzącego słońca” Waldemara Świerzego, by poczuł potrzebę zawieszenia na ścianie obrazu zamiast trzeciego telewizora, by wreszcie poczuł potrzebę otaczania się sztuką na codzień. Poranna kawa w filiżance z lat 20. nie musi powodować drżenia rąk a może być przejawem dobrego smaku.

 Magdalena Dworak-Mróz

Przypisy:

(1) http://info.galerie.art.pl/galerie/nowicki.html (2) Łukasz Gorczyca, Polski szyk i klasa średnia. Działalność wystawiennicza Andrzeja Bonarskiego w latach 1986–1991 (w:) http://artmuseum.pl/pl/publikacje-online/lukasz-gorczyca-polski-szyk-i-klasa-srednia-dzialalnosc (3) Tryumf moderny (w:) http://nimoz.pl/pl/wydawnictwa/czasopisma/cenne-bezcenne-utracone-archiwum/1999/nr-11999/tryumf-moderny/print (5) https://rynekisztuka.pl/2012/09/05/rekordy-aukcyjne-na-polskim-rynku-sztuki/ (6) http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/994926,Polski-Hektor-Jacka-Malczewskiego-sprzedany-na-aukcji-za-26-mln-zl (7) Rekordowa aukcja w Warszawie. Takiej ceny za dzieło sztuki współczesnej jeszcze nie było. (w:)http://m.kultura.gazeta.pl/kultura/1,116109,17119081,Rekordowa_aukcja_w_Warszawie__Takiej_ceny_za_dzielo.html
(8) „Artyści biznesu” mieli obrabować polskie banki na 420 mln zł. Art-B, czyli największa afera gospodarcza ćwierćwiecza (materiał filmowy) http://wyborcza.biz/biznes/10,129723,15886611.html#ixzz3OKpb0Asq (9) http://kultura.wp.pl/gid,11204978,galeria.html?T%5Bpage%5D=13
(10) Sprzedaż obrazów z galerii „Abbey House Gallery” (w:) http://www.bankier.pl/wiadomosc/ARTNEWS-Sprzedaz-obrazow-z-galerii-Abbey-House-Gallery-aktualizacja-informacji-7230108.html
(11) Korzystam ze sformułowania zasłyszanego od Konrada Szukalskiego z Agry Art.