CENOWY ZAWRÓT GŁOWY

CENOWY ZAWRÓT GŁOWY

Przeglądając katalogi aukcyjne bez trudu dostrzec można spore zróżnicowanie w zapisie cen. Mamy oto cenę szacowaną, cenę wywoławczą, cenę wylicytowaną, cenę gwarantowaną, cenę sprzedaży, cenę zakupu, dodając do tego popularne na rynku wycenę i cenę rynkową, łatwo się zagubić. Proponuję zatem Państwu praktyczny przewodnik po rodzajach cen, który pomoże się odnaleźć w tym gąszczu podobnie brzmiących nazw, z których każda odnosi się jednak do zupełnie innej wartości jaką przypisuje się obiektom w obrocie na rynku sztuki.

W obiegu aukcyjnym największe emocje od zawsze budzi tzw. hammer price, cena młotkowa, inaczej cena wylicytowana. Jej nazwa pochodzi od uderzenia młotka pieczętującego zawiązanie się transakcji pomiędzy kupującym a domem aukcyjnym. To właśnie ta cena, wypowiedziana przez aukcjonera, do niedawna była najczęściej cytowana przez prasę. Cena, która w rzeczywistości jest zupełnie fikcyjnym bytem, gdyż nikt nie ponosi kosztów zakupu równych wylicytowanej hammer price. Dlaczego? Ponieważ do tej ceny standardowo dolicza się prowizję dla domu aukcyjnego, która wynosi od 20 do 30%, w sporadycznych przypadkach nawet do 40%. W języku angielskim prowizja ta określana jest mianem Buyer’s Premium. Dobra wiadomość dla tych, którzy planują zakupy w wysokich kategoriach cenowych. W większości przypadków domy aukcyjne obniżają wysokość swojej premii wraz z rosnącą wartością obiektów. I tak np. premia londyńskiego Christie’s dla prac do 50 tys. GBP równa się 25%,  w przedziale od 50 001 do 1 000 000 GBP wynosi 20% , a od 1 000 0001 i powyżej już tylko 12%. Tylko albo aż.

Steve Wyndham, Sotheby’s, przybija młotek, potwierdzając sprzedaż obrazu Francesco Guardiego. Źródło: www.melancaster1204.wordpress.com

Steve Wyndham, Sotheby’s, przybija młotek, potwierdzając sprzedaż obrazu Francesco Guardiego.
Źródło: www.melancaster1204.wordpress.com

Co istotne, hammer price nie jest również ceną sprzedaży obiektu, tym samym nie jest to kwota, która trafia do kieszeni właściciela dzieła sztuki albo domu aukcyjnego. Jedynym takim przypadkiem jest sytuacja, w której dom aukcyjny decyduje się na sprzedaż obiektu, będącego jego własnością, co jest rzadko spotykane. Tradycyjnie jednak domy aukcyjne pośredniczą w sprzedaży między pierwotnymi a nowym nabywcami/właścicielami. I w takiej klasycznej konstelacji pierwotny właściciel nie otrzymuje całej kwoty ceny młotkowej, lecz wartość umniejszoną o prowizję dla domu aukcyjnego. Jest ona zazwyczaj niższa od tej płaconej przez kupującego, podlega często negocjacjom, ale również stanowi zauważalną część wartości między 20 a 25 %, przy rekordowych transakcjach obniżana jest do kilku procent. Poniższy schemat objaśni zawiłości hammer price.

Hammer Price? Seller's Commission? Buyer's Premium? Jakie są różnice? Żródło: www.artykwariat.pl

Hammer Price? Seller’s Commission? Buyer’s Premium? Jakie są różnice?
Żródło: www.artykwariat.pl

Na usta ciśnie się zatem pytanie: czemu służy wprowadzenie takiej ceny, której nikt fizycznie nie płaci? Odpowiedzi prawdopodobnie można by udzielić kilka. Najwłaściwsza jest jednak ta najprostsza. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. Mityczna hammer price pozwala aukcjonerom obniżać poprzeczkę i kusić klientów zgromadzonych na sali ceną, która jest znacząco niższa od tej rzeczywistej, licząc, że któryś z nich straci rachubę i zatraci się w ferworze licytacji. Wbrew przekonaniu wielu uczestników rynku o to wcale nietrudno.

Co się kryje pod pojęciem ceny szacowanej? To szacunkowa wycena domu aukcyjnego, estymacja, która ma uświadomić klientowi przybliżoną wartość obiektu. Podawana jest często w widełkach, np. 10 000 – 12 000 EUR. Cena wywoławcza (ang. starting/asking price), to cena od której aukcjoner rozpoczyna licytację. To kolejny przykład ceny, która ma niewiele wspólnego z rzeczywistą wyceną obiektu, bardzo często ustalana jest w przedziale między 50 a 75% jego szacowanej wartości. Dlaczego tak nisko? By podobnie jak to miało miejsce w przypadku hammer price zachęcić przyszłego nabywcę możliwością taniego zakupu. I rzeczywiście do takich sprzedaży w cenie wywoławczej często dochodzi. Niemniej domy aukcyjne, wychodząc naprzeciw interesom sprzedających, wprowadziły tzw. cenę gwarancyjną (ang. gross reserve price) – jest to najniższa możliwa gwarantowana cena młotkowa dla pierwotnego właściciela, poniżej której obiekt nie zostanie sprzedany. Zdarza się, że w katalogach pojawia się oznaczenie, iż dany obiekt posiada cenę gwarancyjną, oczywiście bez podania jej wysokości. Na polskich aukcjach odnotowane są przypadki, kiedy podczas licytacji obiekt został wylicytowany, lecz nie osiągnął ceny gwarancyjnej. Wtedy aukcjoner informuje nabywcę, że jest to sprzedaż warunkowa, co oznacza, że dojdzie do finalizacji transakcji tylko w przypadku, jeżeli sprzedający zgodzi się obniżyć cenę gwarancyjną.

Rodzaje cen w obrocie aukcyjnym. Źródło: Galeria ARTYKWARIAT

Rodzaje cen w obrocie aukcyjnym.
Źródło: Galeria ARTYKWARIAT

W obrocie dziełami sztuki często pojawia się również zapytanie o wycenę obiektów. Wyceny dokonywane są na potrzeby wywozu dzieł sztuki za granicę, określenia wartości ubezpieczenia czy dla samej świadomości właściciela. Rzetelna wycena dzieła sztuki powinna opierać się na przesłankach dotyczących, między innymi, jego stanu zachowania, wartości estetycznej i kulturowej. W praktyce jednak wycena obiektu nie zawsze równa się jego cenie rynkowej. Mówi się, że w tej chwili trudno jest znaleźć klienta na malarstwo religijne. Obserwuje się prawdziwą bessę w tej tematyce. Jest to tendencja światowa, której oprzeć się mogą tylko dzieła wybitne. Te średniej klasy, mimo iż uzyskają wycenę na poziomie swej rzeczywistej wartości, może być bardzo trudno sprzedać. Ich ostateczna cena sprzedaży, możliwe, że dużo niższa od wyceny będzie zatem ceną rynkową, którą najlepiej określa powiedzenie: „Obraz jest tyle wart, ile ktoś jest skłonny za niego zapłacić”.

Magdalena Dworak-Mróz